sobota, 14 marca 2015

Rozdział 23

~~~ Alyson ~~~
Graliśmy już chyba godzinę i żadne z naszej trójki nie wylosowało któregoś z nich. Po prostu wszystko nie idzie po naszej myśli. Jakieś 10 minut po powrocie Maxa rozmawiałam z nimi i w końcu żadne nie przyznało się do bycia razem. Ale oni nie widzieli, że widziałam ich oraz wiem, że są parą. Reszta oprócz Jaya, który widział ich ze mną, dowiedziała się ode mnie zamiast od nich, więc wychodzi na to, że i tak wszyscy wiedzą.
W tej chwili kręcił Tom i modliłam się żeby wylosował któreś z pary naszych gołąbeczków. Tak, udało się w końcu. Butelka wskazała Natha. Spojrzałam na chłopaków. Wstali i pociągnęli mnie za sobą. Uzgodniliśmy w kuchni, że oboje jednak muszą wykonać nasze zadanie. Wróciliśmy na miejsce i patrzeliśmy na chłopaka.
- Zadanie – stwierdził odważnie.
- Opowiedz najbardziej żenującą scenę ze swojego życia – powiedział brunet.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu patrząc na niego. Przez cały czas chichotałam pod nosem, ale tak żeby nie usłyszał tego szatyn. Nathan spojrzał się na Anę, ale ta tylko uśmiechnęła się do niego. Pewnie już się domyśliła, że specjalnie dostał takie zadanie. Ale nie wie jeszcze, że jak na nią wypadnie to ona też będzie musiała to zrobić.
- Serio muszę – zapytał zażenowany chłopak.
- Oczywiście, że tak w końcu sam wybrałeś zadanie, więc teraz cierp – stwierdził Max uśmiechając się.
- Dobra – westchnął zrezygnowany, - Było to w liceum. Doszła do nas nowa uczennica. Miała na imię Riley. Była w klasie niżej, więc nie miałem z nią żadnej lekcji. Była bardzo ładna i szczupła. Próbowałem ją jakoś zagadać do niej i jej zaimponować na przerwach, ale ona olewała mnie za każdym razem. Próbowałem nawet się z nią umówić, ale ona mnie spławiała za każdym razem. Na takich próbach minęło mi pół roku. Byłem tak zauroczony, że nie zauważałem kolegów śmiejących się ze mnie. Pewnego dnia nie było jej w szkole. A przynajmniej ja jej nie widziałem. Na lunchu rozglądałem się za nią, ale na jej miejscu siedziała jakiś chłopak o dziewczęcej twarzy. Tak było przez kilka następnych dni. W czasie przerw jak siedziałem z chłopakami, cały czas rozmawialiśmy o niej. W końcu mieli mnie dość i powiedzieli mi pewną rzecz. Riley to wcale nie była dziewczyna tylko chłopak transwestyta. Nie wiem jak ja tego nie zauważyłem i ciągle się uganiałem za nim. Byłem takim idiotą.- Nathan skończył opowiadać i schował twarz w dłonie. Nikt się nie odzywał ani nie śmiał.  Po prostu patrzeliśmy się na niego zaskoczeni. Nikt się nie spodziewał tego. Po chwili to wszystko do mnie dotarło i zaczęłam chichotać.
- Naprawdę uganiałeś się za chłopakiem – Zapytałam przez śmiech. Po chwili reszta zaczęła się śmiać. Sam Nath kilka minut potem zaśmiał się.
Chwilę później przestaliśmy i graliśmy dalej. Zawsze jak kręciłam to wszyscy brali pytanie. Ale i tak wymyślałam takie, że wszyscy się mnie bali. Ale jak się grało w to przez całe gimnazjum i liceum to uczysz się, co zadawać tak, aby było jak najgorzej dla wylosowanego. No, ale cóż tak to już bywa. Graliśmy jeszcze prze jakiś czas, ale w końcu trzeba było wracać do domu.
- No dobra ludzie ja się zwijam – powiedziałam do wszystkich.
- Co, jak to, już – wykrzyknął Max. Tom zaciekle kiwał głową, kiedy mówił.
- No tak muszę nakarmić moich braci – stwierdziłam.
- Umiesz gotować – zapytał Jay.
- No tak, jak niby inaczej miałabym zrobić jedzenie? Zadajesz głupie pytania – stwierdziłam.
- A co ty na to, aby zaprosić ich do nas i zrobiłabyś obiad dla nas wszystkich – zapytał Tommy.
- Nie ma mowy i tak muszę jeszcze kilka rzeczy zrobić w domu – opowiedziała i ruszyłam do drzwi.
- Oj no weź, prosimy – krzyknął Max.
- Nie – zakończyłam tą bezsensowną wymianę zdań. Ubrałam się przy drzwiach.
- Ktoś mnie zawiezie czy mam iść na piechotę – zawołałam.
- Wiesz, co to ja może też się zabiorę do ciebie. Nath odwieziesz nas – zapytała Ana.
- Jasne – stwierdził szatyn i podeszli do mnie. Ubrali kurtki i buty i wyszliśmy na zewnątrz. Podeszliśmy do samochodu. Okazało się, że to Lamborghini GallardoNera. Dobry samochód, ale nie w moim guście.
- Gdzie go kupiłeś – zapytałam chłopaka.
- W salonie na 27 Old Brompton Roadpowiedział. Znałam ten salon czasami tam bywałam.
- No tak mogłam się domyślić – mruknęłam.
Wsiedliśmy i pojechaliśmy do mnie. Anabell wysiadła ze mną.
- A ty nie jedziesz do siebie – zapytał Nath.
- Nie moi rodzice wyjechali i jestem sama, więc zostanę u Lis – stwierdziła.
- A nie masz żadnych rzeczy – zaskoczony spojrzał na nią.
- Mam u niej całą szafę ubrań nie przejmuj się. Jakiś rok temu stwierdziłyśmy, że będę trzymała w jej szafie kilka moich rzeczy tak na wszelki wypadek, więc teraz jak do niej idę nie muszę brać torby z ubraniami. A poza tym lepiej żeby moja mama nie zobaczyła niektórych ubrań które u niej trzymam to chyba by zawału dostała.
- Eh no dobra to ja już lecę. Na razie dziewczyny – pomachaliśmy sobie i poszłyśmy do mojego mieszkania.
- Wróciłam – wrzasnęłam i nagle usłyszałyśmy hałas z salonu. Szybko tam pobiegłyśmy i zobaczyłyśmy mojego braciszka.



Hejka :) Zdołałam napisać dzisiaj kolejny rozdział. Mam nadzieje, że się spodoba. Ale najprawdopodobniej następny będzie dopiero w następny weekend albo nawet później. Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze, bo u mnie jest coraz gorzej. Z tygodnia na tydzień coraz więcej pracy domowej i nauki, jeszcze do tego dochodzą problemy zdrowotne, przez które nie mogę spać w nocy. Bywa czasami tak że ledwo co udaje mi się nie zasnąć, a co dopiero słuchać na lekcji nauczycieli. Ale mam nadzieję że w drugiej klasie będzie chociaż trochę luźniej, ponieważ odejdzie dużo przedmiotów.
No cóż, do następnego ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz