poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 19

~~~ Alyson ~~~
Stałam  przed dziwami jak głupia. Nie zauważyłam nawet jak podszedł do mnie Jay.
- Halo jesteś tam – Spytał ze śmiechem w głosie.
Zignorowałam go i dalej patrzałam jak w oddali Ana całuje się z tym całym Nathanem. Skrzywiłam się. On ją jeszcze zrani. Jestem tego pewna. Tacy zawsze znajdują sobie nieśmiałe dziewczyny i w sobie rozkochują. A później ranią je dotkliwie, co skutkuje  tym, że przestają w siebie wierzyć i nikomu nie ufają.
- Wiesz co może wejdziemy ośrodka – Zaproponował loczek stojący obok mnie.
Tym razem spojrzałam na niego i przytaknęłam. Otworzył mi drzwi, a ja ruszyłam się z miejsca, w którym stałam od 5 minut. Rozejrzałam się po przestronnym holu, z którego zaraz się wchodziło do kuchni połączonej z jadalnią. Po drugiej stronie były schody prowadzące na piętro, a za nimi salon.
Siedzieli tam chłopaki ze swoimi dziewczynami. Jak tylko zobaczyli, że weszliśmy wstali i podeszli do nas.
- Alyson jak dobrze cię widzieć – Krzyknęła  Nina i podbiegła do nas.
 Rzuciła się na mnie. Ja ledwo co utrzymałam się na nogach, ale zachwiałam się.
- Jejku, zaraz mnie udusisz – Wychrypiałam do dziewczyny.
- Hihihi… przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać – Zaczęła chichotać jak głupia.
- Miło cię znów widzieć Alyson – Uśmiechnęła się do mnie Nareesha.
- Mi również  Naree – Odpowiedziałam.
- Ej, a ja to co? Na mój widok nikt się nie cieszy – Zapytał oburzony Tom.
- Ja się cieszę na twój widok Tommy – Pogłaskała go po ramieniu Kelsey.
Przytuliłam się ram z blondynką. Przywitaniom nie było końca. W końcu mogłam zdjąć buty i usiąść na wielkiej białej kanapie w salonie.
- Jay widzieliście może naszych zakochańców po drodze – Zapytał Max. przytulony do Niny.
- Właśnie ale ich wcięło. Mieli być już 20 minut temu – Ożywił się Tom.
- Widziałam ich niedaleko, wymieniających ze sobą bakterie – Zironizowałam.
- Że co robiących – Dopytywał się Siva który chyba nie zrozumiał.
- Całujących się – Wytłumaczyłam mulatowi.
Spojrzałam na Tomaxa i zauważyłam, że uśmiechają się dosyć wrednie.
- Co wam chodzi po głowach – Zapytałam się chłopaków.
- A nic, nic – Udawał niewinnego brunet.
- Uważaj bo ci uwierzę – Prychnęłam na niego i jego niekompetencję.
- No dobra. Chcemy trochę po wnerwiać młodego, to wszystko – Udawał Max.
- Jeśli to wszystko, to ja jestem święta – Ironizuję.
- Dobra, chodź to powiem ci na ucho – Wyszczerzył się Tom.
Podeszłam do nich i wepchałam się między ich. Spojrzałam wyczekująco n brunecika i czekałam aż raczy mi powiedzieć. W końcu pochylił się i zaczął opowiadać mi plan jego i łysolka.
W pewnym momencie nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać. Wszyscy oprócz tych dwóch obok mnie, spojrzeli się na mnie jak na wariatkę, a ja pokładałam się ze śmiechu.
- Pomogę wam – Powiedziałam przez śmiech.
Oni przybili sobie piątki nade mną, a ja spadłam z kanapy. W końcu się ogarnęłam i wstałam. Wróciłam na swoje miejsce obok loczka i pochyliłam się do Niny siedzącej obok mnie. Zaczęłyśmy po cichu rozmawiać na temat samochodów.
W pewnym momencie zauważyłam jakiś ruch za oknem i spojrzałam w tamtą stronę. Okazało się, że to Ana z Nathanem idą.
- Cicho zakochańce idą – Wrzasnęłam na cały dom.
- I na pewno cię nie usłyszeli – Zaśmiał się Siva.

Machnęłam tylko na to ręką i czekałam aż otworzą się drzwi. 





Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam :/
Nie mogłam wcześniej napisać tego, ponieważ nie miałam czasu. Teraz będą się  pojawiały częściej rozdziały, ponieważ odpadły mi nauki do bierzmowania. 
Jutro jest prima aprilis :) Macie jakieś pomysły na żarty? Bo u mnie pusto, ale za to pełno pomysłów na nowe rozdziały. W szkole jednak nadal mam nauki huk i jest problem z pisaniem. Dzisiaj rozdział szybko poszedł ale nie wiem jak będzie jutro. Mam nadzieję, że wstawię, a jak nie to w środę na pewno się pojawi. W czytaniu starałam się być na bieżąco ale i tak potrafiłam po kilku dniach dopiero przeczytać. Ponownie przepraszam,że nie wstawiałam wcześniej i mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za taką długą przerwę. :)
Do nn i pozdrawiam :*

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 18

~~~ Alyson ~~~
Obudziłam się czując jak ktoś podnosi mnie. Nie  wiem kto to był bo nie otwierałam oczu. Pewnie było jeszcze wcześnie. Nawet nie wiem o której zasnęłam. Poczułam, że ten ktoś kładzie mnie na czymś miękkim. Zostałam przykryta pewnie kołdrą sądząc po ciężkości i miękkości tej rzeczy. Usłyszałam już tylko zamykane drzwi od pokoju i znowu zasnęłam.
***
Obudził mnie hałas na dole. Wstałam z łóżka i zdziwiłam się, że jestem we wczorajszych ciuchach. Przebrałam się szybko w jakiś dres i spojrzałam na zegarek. Była już 12.
Zeszłam po cichu na dół i zajrzałam do kuchni. Tam stał Jason, a naokoło jego było pełno garnków.
- Co ty robisz – Zapytałam chłopaka opierając się o framugę.
- O cześć, chciałem zrobić sobie śniadanie ale jakoś mi nie wychodzi – Podrapał się po głowie. Rozejrzał się i zaczął zbierać wszystkie naczynia.
- Dobra zrobię ci ale masz tu sprzątnąć. Co chcesz – Spytałam głodomora. Oderwałam ramię od framugi i podeszłam do lodówki.
- Mogłabyś mi zrobić jajecznicę na boczku – Poprosił.
- Dobra, w takim razie zostaw mi tą małą patelnię – Westchnęłam.
Brat postawił mi wskazany przedmiot na kuchence a ja rozbijałam jajka do miski. Później pokroiłam boczek i wrzuciłam na patelnię. Dolałam trochę oleju i wstawiłam aby się podsmażył. Zajęłam się dalej jajkami. Ubiłam je i doprawiłam. Czekałam już tylko, aż zrobi się mięso.
Po pięciu minutach dolałam jajka. Chwilę później było już gotowe. Zawołałam bliźniaka i postawiłam talerz z posiłkiem na stole i wróciłam do kuchni. Ja wzięłam sobie tylko zrobiłam płatki i dosiadłam się do niego. Jedliśmy w ciszy. Brunet zaprał naczynia po skończonym posiłku i umył je. Jak ja się cieszę, że dzięki temu gotowaniu im, to nie muszę sprzątać.
- Co będziemy dzisiaj robić – Krzyknął Jason z kuchni.
- Ja będę się wylegiwać na kanapie – Odpowiedziałam mu.
- No dobra – Wzruszył ramionami. – Tak szczerze to mi też się nic nie chce robić – Zaśmiał się.
I w ten sposób znaleźliśmy się w salonie, z piwami w ręku i oglądając jakieś głupie filmy, które akurat leciały. W pewnym momencie trafiliśmy na jakiś seans Top Gear. Wszyscy uwielbialiśmy ten program. Połączenie zabawnych wypowiedzi prowadzących i różne samochody to jest nasza ulubiona mieszanka.
Oglądaliśmy tak do około 15. Ale przerwał nam dzwonek do drzwi. Jason poszedł otworzyć, a ja dalej oglądałam.
- Siostra to do ciebie – Wrzasnął z przed drzwi.
- Idę – Odpowiedziałam.
Wstałam  kanapy i podeszłam do brata, przy którym stał Jay.
- Cześć, co ode mnie chcesz – Walnęłam prosto z mostu.
- Zabieram cię do mnie do domu – Przedstawił mi swój plan.
- Dobra tylko się przebiorę. Brat zajmij się nim jak ja będę u góry – Zwróciłam się do bliźniaka.
Nie czekając na odpowiedź, odwróciłam się i poszłam do pokoju. Stanęłam przed szafą i nie wiedziałam co na siebie włożyć. Nie wiem ile tak stałam ale w końcu wybrałam. Poszłam się ubrać i odświeżyć do łazienki. Wszystko zajęło mi 20 minut. Został mi tylko makijaż i włosy. Oczy podkreśliłam tylko czarnym eyelinerem, usta przeciągnęłam czerwoną szminką. Z fryzurom poszło mi trochę oporniej. Ale w końcu się udało i o 16 byłam na dole.
- Jestem gotowa – zwróciłam się do chłopaków.
- Nareszcie – Marudził Jay.
- Wiesz, jak chcesz to mogę jeszcze chwilę posiedzieć na górze – Śmiałam się z przestraszonej miny loczka.
- Dobra już lepiej chodźmy – Pociągnął mnie do drzwi. Ubrałam tylko buty i wyszliśmy.
- Jesteś swoim samochodem – Zapytałam ciekawa jego modelu.
- Tak – Odpowiedział. 
Wyszliśmy przed budynek, a tam stał Mercedes Benz SLR McLaren. Nie wiedziałam go jeszcze na żywo, tylko w telewizji ale już go lubię.
- To jest twój samochód – Spytałam niedowierzając.
- Tak – Stwierdził z dumą w głosie.
Nic więcej nie powiedziałam, ale tez nie musiałam. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy tylko w jemu znanym kierunku. Jechaliśmy około dziesięć minut, ale pewnie było by szybciej gdyby nie korek na drodze.
Zatrzymaliśmy się pod ładnym domem. Szybko wysiadłam i podeszłam do drzwi, gdy nagle coś przykuło moją uwagę.





Cześć, siema i wgl. ;)
Co tam u was? Bo ja mam straaaaszny nawał nauki i do tego dochodzą wieczorne przygotowania do bierzmowania to wychodzi na to, że mam bardzo mało czasu. Na razie jakiekolwiek decyzje o blogu pozostawiam na później i nic się nie zmienia. Dzisiaj mam jedyny dzień odpoczynku i napisałam to coś, co wcale mi się nie podoba. 
Przepraszam jeśli zaniedbuje niektóre blogi ale po prostu teraz ledwo co siadam do komputera, a dopiero co przeczytać cokolwiek. Dzisiaj trochę po nadrabiałam. 
Mam nadzieję, że się spodoba chociaż wam ;)
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :*
P.S. Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń <3

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 17

~~~ Anabell ~~~
Jejku, dzisiaj idę na randkę. I to na dodatek z Nathanem Syksem. Nie mogę się jej doczekać. Zwlokłam się z łóżka o 8 rano, aby porządnie się przygotować. Poszłam wczoraj specjalnie wcześniej spać.
Stanęłam przed otwartą szafą i nie wiedziałam co wybrać.
- Mamo – Wrzasnęłam na cały głos. Wiedziałam że już nie śpi. Budzi się zawsze o 7 lub wcześniej.
W tym samym czasie dostałam sms’a od Natha.
Bądź gotowa na 12 :* Ubierz się wygodnie!!! :D
Zdziwiłam się. Jak to mam wygodnie się ubrać? To co ja mam na siebie założyć ?!
- Co chciałaś kochanie – Zapytała moja mama w progu.
- Pomóż wybrać mi coś, w czym mogę iść na randkę – Poprosiłam ją.
- No dobrze, a myślałaś już o czymś – Dopytywała się.
- Nie mogę się na nic się zdecydować – Marudziłam.
Po pół godzinie miałam skompletowany strój (bez marynarki). Z ubraniami poszłam do łazienki. Po załatwieniu człowieczych spraw i wzięciu prysznica, ubrałam się i zajęłam się włosami.
A tutaj znowu miałam dylemat. W końcu zdecydowałam się na kłosa narzuconego na ramię. Z makijażem poszło mi łatwiej. Wyszło na to że kiedy wyszłam byłą już 11. Zobaczyłam się w wielkim lustrze które stało u mnie w pokoju. Byłam całkowicie zadowolona z efektów.
Zeszłam na dół cała w skowronkach. Kiedy weszłam do kuchni, od razu zaburczało mi w brzuchu, czując jajecznicę.
- A co ty taka wesoła dzisiaj – Zapytał mój tata.
- Bo wychodzę dziś na randkę – Uśmiechnęłam się promiennie.
- A znam tego chłopca Anabell – Zadał pytanie unosząc brew.
- Z tym Nathanem wychodzi, Nicolas – Odpowiedziała mu mama.
- No to baw się dobrze kochanie – Dał mi całusa w policzek i wyszedł do pracy.
Dostałam śniadanie i szybko je zjadłam. Po zjedzonym posiłku włożyła talerz do zmywarki i zajęłam się rozmową z rodzicielką. Przerwał nam dzwonek do drzwi. Założyłam tylko buty i dawno zabraną Alyson czarną, skurzaną kurtę i wyszłam.
- Wow… - Powiedział tylko  Nathan na mój widok. W ręku trzymał bukiet Pelargonii. – To dla ciebie – Podał mi go z uśmiechem.
- Dziękuję. Skąd wiedziałeś, że to jedne z moich ulubionych – Zapytałam.
- Skrzaty mi powiedziały – Wyszczerzył się. – Wyglądasz pięknie – Powiedział mi. Zarumieniłam się tylko na jego komplement. – I ślicznie się rumienisz – Zaśmiał się.
- Dziękuję – Przez to, że tak mówi stałam się bardziej nieśmiała. Spuściłam głowę na dół, tak że zjechały mi włosy na twarz.
- Poczekaj chwilę, wstawię tylko kwiaty do wody – Stwierdziłam i z powrotem weszłam do domu. Wzięłam jakiś wazon i wlałam do niego cieczy i wsadziłam bukiet. Postawiłam to na stole i ruszyłam w stronę dworu.
- To idziemy – Zapytał jak wyszłam.
- Jasne – Uśmiechnęłam się do niego.
Szliśmy około 30 minut. Nie poznawałam okolicy gdzie mnie zaprowadził.
- Gdzie my jesteśmy – Spytałam ciekawa.
- Niedaleko naszego celu – Odpowiedział tajemniczo.
Po pięciu minutach staliśmy pod jakąś kamienicą. Weszliśmy do środka i okazał się, że to kręgielnia.
- Nath – Spuściłam wzrok na moje buty.
- Tak – zapytał odwrócony do mnie.
- Ja nie umiem grać – Przyznałam się.
- To nic nauczę cię – Zaśmiał się.
- Naprawdę? Zawsze chciałam zagrać ale nie wiedziałam gdzie jest jakakolwiek kręgielnia – Popatrzyłam na niego z nadzieją w oczach.
- Oczywiście – Uśmiechnął się do mnie. – Jaki masz rozmiar buta – Spytał kiedy podeszliśmy do lady.
- 37 – Podałam mu numer.
- Masz to twoje, a tam jest nasz tor – Pokazał na ostatni.
Podeszliśmy do swojego miejsca i założyliśmy obuwie. Zaczęła się gra. Szło mi fatalnie ale Nathan mi pomagał. Na szczęście szybko załapałam o co w tym chodzi i wymiatałam na torze.
Graliśmy tak dopóki ręce nas nie bolały. Wyszliśmy z kamienicy i nie wiedziałam co robić. Nie chciałam się jeszcze z nim rozstawać.
- Wiesz co, może poszlibyśmy do mnie i do domu, posiedziałabyś nami, a my nie musimy się rozchodzić – Zaproponował z jakimś błyskiem w oku.
- Jasne – Ucieszyłam się. Chciałam zobaczyć ich dom.
Ruszyliśmy w tym samym kierunku co przyszliśmy ale szliśmy innymi uliczkami. Przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy.



Witam w tę jakże długą sobotę :) Od 10 do 18 siedziałam w kościele i miałam nauki do bierzmowania. Jedynym pocieszeniem w tym było, że nie siedziałam tam jednak od tej 9 do 20. Później zajęłam się pisaniem rozdziału którego miałam tylko początek i dopiero skończyłam. Jestem po prostu padnięta. Niestety zauważyłam też że coraz mniej osób czyta to opowiadanie. Nie jestem pewna czy kontynuować to. Proszę, jeśli ktoś czyta czy może pozostawić po sobie ślad w postaci komentarza??? I chyba od następnego rozdziału będę dodawać następne dopiero kiedy będą przynajmniej 2 komentarze. Ale to zobaczy się po tym rozdziale.
Pozdrawiam wszystkich :* 

środa, 12 marca 2014

Rozdział 16

~~~ Alyson ~~~
Graliśmy tak do około 3 nad ranem. Jak skończyliśmy wszyscy byli wstawieni, nasz barek opróżniony 75% i byliśmy baaardzo rozweseleni. Byłam tylko jedynym wyjątkiem, mimo że piłam tyle co oni.
- Dobra chłopaki, trzeba się zbierać – Oznajmił Max.
- Co? Jeszcze nie – Ubolewał Jay.
- Tak, bo trzeba się wyspać, a nasz BabyNath ma randkę – Wyszczerzył się łysolek.
- No dobra – Posmutniał przez to loczek.
- A właśnie, Nathan możemy porozmawiać – Zapytałam chłopaka.
- Jasne – Odparł.
- To chodź do kuchni – Pokierowałam go.
- O co chodzi – Spytał ciekawy, rozglądają się dookoła.
- Jeśli skrzywdzisz Anę i będzie ona płakała, będziesz miał do czynienia ze  mną – Zagroziłam mu.
- Spokojnie, lubię ją i podoba mi się, więc moim zamiarem nie jest zranienie jej – Bronił się.
- Ale mimo wszystko, pamiętaj o tym, bo ja ci tego nie popuszczę jeśli coś jej zrobisz – Uprzedziłam go.
- Dobrze, zapamiętam – Podniósł dłonie  w geście poddania. – A tak przy okazji, jakie kwiaty ona lubi – Spytał.
- No i świetnie, a lubi ona Alstromerie – Wzruszyłam ramionami.
- Że co – Zapytał chłopak.
- Dobra, to kup jej Pelargonie – Stwierdziłam.
Ruszyłam w stronę wyjścia z pomieszczenia i skierowałam się do chłopaków. Szatyn szedł za mną. Doszliśmy do nich, a jak tak podchodziłam to Jay przyglądał się nam.
- No to cześć, do zobaczenia kiedyś tam – Zwróciłam się do nich.
- Pa – Krzyknęli chórem. Pomachali jeszcze dłońmi i zamknęli drzwi.
- Jejku, przez nich nie chce mi się wcale spać – Marudziłam.
- To idź spać – Zaśmiał się Zack.
- Bardzo śmieszne, naprawdę – Stwierdziłam z ironią.
- Radzę ci iść spać Zack bo masz jutro… a nie sorki, dzisiaj dyżur w warsztacie – Poradził Jason bratu.
- To jak ja mam się wyspać skoro jest po 3, a o 8 muszę wstać – Żalił się nam.
- Nie da rady, będziesz zombie – Powiedziałam zgodnie z prawdą. – A ja pójdę pooglądać sobie coś nudnego – Przeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Włączyłam byle jaki program i oglądałam. Nie wiem ile tak siedziałam, ale w końcu zasnęłam.
~~~ Jay ~~~
Gdy wyszliśmy z mieszkania rodzeństwa był istny chaos. Czekając na windę przepychaliśmy się i krzyczeliśmy. Najprawdopodobniej pobudziliśmy sąsiadów, którzy się wściekli. Jak się tak rozglądałem to widziałem jeszcze troje drzwi oprócz tych Blake’ów.
W końcu winda nadjechała i ledwo się w niej mieściliśmy zjeżdżając na dół. Mieli tutaj strasznie ją małą.
Byliśmy tutaj na piechotę, bo planowaliśmy się upić i to mocno. Jak szliśmy nie mogłem zapomnieć oczu Alyson zaraz po pocałunku. Były koloru lasu iglastego. Ciemnego i tajemniczego.
Jak tak pomyśleć, dziewczyna też jest bardzo skryta. Widać, że nam jeszcze nie ufa. Ma swoje sekrety których nie chce zdradzić. Nie mogę jej przejrzeć. Zawsze zaskakuje mnie swoim zachowaniem.
Na przykład jej późniejsza reakcja na zadanie zadane mi prze Jasona. Nigdy bym się nie spodziewał że do mnie podejdzie i jeszcze ten jej uśmiech.
- Hej, loczek co o tym myślisz – Usłyszałem nagle Toma.
- O czym – Spytałem głupio.
- Czy ty w ogóle nas słuchasz – Oburzył się Max.
- Sorry chłopaki, zamyśliłem się – Wytłumaczyłem.
- A o czym tak myślałeś – Zainteresował się Siva.
- Chyba powinieneś się spytać o kim – Zaśmiał się Nath.
- Nie ważne, to nie wasza sprawa – Próbowałem ich spławić.
- Oj no weź, powiedz. Bo pomyślę sobie coś najgorszego – Zagroził Tommi.
- A, idź mi – Machnąłem na niego ręką.
- Dobra marudo, co myślisz oby zaprosić jutro do nas Anę i Lis – Zaproponował mulat.
- Jasne, czemu nie. Tylko jak z nimi się skontaktujecie – Zapytałem ciekawy skoro nie dawały nam sowich numerów.
- Nath jutro spotyka się z Anabell, więc ją po prostu weźmie do nas, a jeśli chodzi o Alyson to możemy po nią podjechać albo sam po nią przyjedziesz – Zaproponował Nath, machają śmiesznie brwiami.
- Jak chcecie – Powiedziałem obojętnie. W duchu jednak liczyłem na chwilę samotności z rudą.
- No to ustalone, jedziesz po nią sam – Wykrzyknął łysolek.
- Wiecie co, to może zaprosicie też dziewczyny – Zaproponowałem.
- Świetny pomysł, zaraz zadzwonię do Niny – Zgodził się Max.
- Nie sądzisz że jest trochę za wcześnie – Uświadomiłem mu.
- A która jest – Zapytał. Wyjąłem telefon aby sprawdzić.
- Jest za 20 minut 4 nad ranem – Odpowiedziałem.
Zauważyłem, że byliśmy już pod domem więc wyjąłem klucze i otworzyłem drzwi. Dzięki temu spacerowi trochę wytrzeźwiałem i zrobiłem się senny.
- Dobranoc chłopaki, ja idę spać – Powiedziałem po wejściu.
Zdjąłem kurtkę i buty i skierowałem kroki do sypialni. Nie miałem już siły na nic więc rozebrałem się do bokserek i walnąłem na kochane łóżko. Moją ostatnią myślą przed zaśnięciem była Alyson. Po krótkiej chwili spałem w najlepsze.






Przepraszam, że dodaje dopiero teraz ale w weekend miałam strasznie dużo pracy domowej, a od poniedziałku użalam się nad sobą. Niestety na początku tygodnia przyszły ostanie wyniki testów które mi robili w szpitalu i okazało się, że... jestem uczulona na salicylany, które znajdują się w praktycznie całej podstawowej żywności. Jeśli chodzi o rozdział, to zupełnie mi się nie podoba. Jakiś taki nudny mi wyszedł. Następny pojawi się w weekend ale nie obiecuję, że w sobotę bo od 9 do 20 siedzę w kościele i mam przygotowania do bierzmowania. 
Pozdrawiam i do następnego :*

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 15

~~~ Jay ~~~
Jestem ciekawy, co wymyśli Jason. Jeśli jest tak samo wspaniałomyślny jak siostra, to mam przerąbane, ale mówi się trudno, jakoś to przeżyje.
- Dobra. Pocałuj Alyson, z języczkiem, przynajmniej 30 sekund – Powiedział.
Skierowałem spojrzenie na rudą, ale ona zbijała wzrokiem swojego brata. On tylko uśmiechnął się do niej wrednie, na co zmrużyła wrogo oczy.
- Gorzko, gorzko… - Zaczęli krzyczeć chłopaki.
Ja nadal na nią patrzyłem, aż w końcu spojrzała na mnie. Teraz w jej oczach tańczyły wesołe ogniki. Ona ma jakiś plan.
- To co, misiu, bierzemy się do roboty – Zapytała podchodząc do mnie na czworaka.
Uśmiechnąłem się na jej grę. Chciała zdenerwować bliźniaka, tym co się wydarzy. Jak była przede mną, usiadła i patrzyła na mnie figlarnym wzrokiem. Przybliżyliśmy twarze do siebie tak, że stykaliśmy się nosami. I w końcu nasze usta złączyły się.
To było jak fajerwerki. Coś wręcz oszałamiającego. Jej usta smakowały piwem zmieszanym ze smakiem jej ust. Jak dla mnie, jest to zabójcza mieszanka.
Pogłębiliśmy pocałunek i nic innego teraz się nie liczyło. Wstaliśmy nie odrywając od siebie ust i przylgnęliśmy do siebie. Nasze ciała jakby były stworzone dla siebie, ułożyły się tak, że nigdzie nie znajdziesz szpary. Doskonale wpasowały się w sobie, każde wgłębienie i wypukłość dopasowały się idealnie.
~~~ Alyson ~~~
Na początku po prostu chciałam wkurzyć Jasona. Ale jak już doszło do pocałunku wszystko się zmieniło. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Smakował jak mój własny afrodyzjak, pomieszany z piwem.
Po wstaniu przylgnęłam do niego. Czułam go każdą cząsteczką mojego ciała. Było mi coraz cieplej. Nic innego się nie liczyło tylko jego usta na moich.
W tle słyszałam jak chłopaki próbowali zwrócić naszą uwagę ale zignorowaliśmy ich. Po jakimś czasie musieliśmy oderwać się od siebie, ponieważ zabrakło nam powietrza. Oddychaliśmy ciężko i patrzyliśmy sobie w oczy. Widziałam w nich podniecenie i jakieś uczucie którego nie mogłam zidentyfikować.
- No wreszcie się od siebie oderwaliście, już myślałem, że będę musiał odciągać was od siebie siłą – Skrzywił się Zack.
Zorientowałam się, że nadal jestem przytulona do Jaya więc szybko odsunęłam się od niego i usiadłam z powrotem na swoim miejscu.
- Nie bój się o to, przecież mnie znasz – Stwierdziłam z ironią.
- Aż za dobrze Alyson i w tym jest problem – Westchnął brat.
- To co, gramy dalej – Rzucił Tom.
- Jasne – Wzruszył ramionami Jay. Ja tylko pokiwałam głową.
Chłopak usiadł z nami i zakręcił. Mój pech chciał, że wypadło teraz na mnie. Spojrzałam na niego, a na jego twarzy było wypisane pytanie.
- Pytanie – Nie chcę ryzykować przy nim zadaniem. Szczególnie po tym, co się stało chwilę wcześniej.
~~~ Jay ~~~
Nie chciałem za bardzo naciskać na nią z pytaniem, które wpadło mi jako pierwsze do głowy. „ Co czułaś podczas pocałunku?” Ale widzę, że czuje się trochę nieswojo po tym. Tylko nie wiem czemu.
- Którego z nas najbardziej lubisz – Zamiast tego zapytałem. Ona położyła palec na brodzie w teatralnym geście.
- No nie wiem, nie wiem Jay… - Powiedziała. – Chyba Toma, jest słodki – Stwierdziła i uśmiechnęła się do mnie słodko.
~~~ Alyson ~~~
- Słońce ty moje, jak ja cię kocham. Wiedziałem że to mnie wybierzesz. Jestem w końcu najprzystojniejszy, najzabawniejszy, najmądrzejszy i najlepszy z nas wszystkich – Wyszczerzył się brunet.
- Zapomniałeś o najskromniejszy Tomuś – Śmiałam się.
- Prawda, dziękuję, że mi przypomniałaś – Przytulił mnie.
- Jason, Zack mamy nowego brata. Mogę go zatrzymać – Zapytałam.
- Oczywiście Alyson, tylko wyprowadzaj go i nie zapominaj go karmić – Powiedział bliźniak ojcowskim tonem.
- Oczywiście, dziękuję – Krzyknęłam jak mała dziewczynka.
Wszyscy śmiali się z naszej scenki. Jeszcze przez chwilę zostawałam poważna, ale nie wytrzymałam. Wszyscy śmialiśmy się, a mnie bolał już nawet brzuch. Położyłam się na podłodze i trzymałam ręce na wysokości żołądka. To wszystko trwało kilka minut. Jak już się uspokoiłam, z powrotem usiadłam.
- A tak na serio to kogo – Dopytywał się Jay.
- Nie wiem, nie znam was na tyle dobrze aby ci powiedzieć – Stwierdziłam.
Nie jestem ufna, ale ci chłopcy jakoś po jednym dniu znajomości przekonywali mnie do siebie.
- A więc mnie nie lubisz – Zrobił podkówkę z ust Tom.
- Oczywiście, że cię lubię, ale po prostu chcę was lepiej poznać zanim coś takiego postanowię – Stwierdziłam. – A poza tym ciebie i twojego humoru nie da się nie lubić – Uśmiechnęłam się do niego.
- Ow, jak miło – Wyszczerzył się Tommi.
- Wiem, ale nie przyzwyczajaj się, zazwyczaj nie jestem taka – Powiedziałam i uśmiechnęłam się wrednie.
- Ty, wredna? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić – Rzucił Max.
- Uwierz mi brachu. Ta dziewczyna to diabeł i do tego jeszcze kobieta, a to jest niebezpieczna mieszanka – Rzekł Jason.
- Ej no, gramy dalej – Spytał Nath.
- Jasne – Krzyknął Zack.





Uf, dałam radę to dzisiaj skończyć. Nie miałam jakoś czasu usiąść i napisać tego wcześniej. Dzisiaj już i tak nie myślę z powodu konkursu matematycznego w szkole. Mam wszystkiego dość i jutro muszę się porządnie wyspać, bo przez cały tydzień nie mogłam. Mam nadzieję że wam to się spodoba, tak jak mi się nie podoba. 
Pozdrawiam :*

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 14

~~~Alyson~~~
Robiłam obiad, a braciszkowie w tym czasie rozpakowali zakupy. Godzinę później siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się zapiekanką z makaronem, kiełbasą i sosem serowym.
- Który sprząta po obiedzie – Spytał brata Jason.
- Niestety, dzisiaj moja kolej – Westchnął Zack.
Jak skończyła jeść, przeniosłam się na kanapę aby oglądać telewizję. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek który wskazywał 21:30. Kto o tej porze do nas przychodzi? Podeszłam do wejścia i spojrzałam przez wizjer. Zobaczyłam tylko czerń. Ktoś to cholerne kółko zakrył! Otworzyłam drzwi i zauważyłam piątkę, szczerzących się chłopaków.
- A wy czego tu szukacie – Zapytałam ich.
- Pomyśleliśmy, że wpadniemy do was – Stwierdziła Tom.
- A dlaczego miałabym was wpuścić – Spytałam z założonymi rękami.
- Ponieważ przynieśliśmy piwo i przekąski – Odpowiedział Jay.
Wpuściłam ich do środka. Pokazałam gdzie jest salon i zabrałam prowiant. Poszłam z nim do kuchni i położyłam na stole.
- Mamy gości chłopaki – Powiedziałam do braci.
- Kto to – Zapytał Jason.
- Jay z zespołem więc przynieście piwo z lodówki i to co tam mamy jeszcze. A to tutaj pochowajcie albo wyłóżcie do misek – Nakazałam i wróciłam do dużego pokoju.
Stanęłam w progu i przyglądałam się im. Nie zauważył mnie żaden przez jakieś 10 minut, dopóki Jay nie odwrócił się do mnie twarzą. Uśmiechnął się do mnie i patrzył. Nie słuchał już reszty tylko szczerzył się do mnie. Tak patrzyliśmy na siebie dopóki chłopaki mnie też nie zauważyli.
- Chodź tutaj Lis, a nie stoisz tak sama – Krzyknął Max.
Oderwałam ramię od framugi i podeszłam do nich nic nie mówiąc.
- Kto chce zimne piwo – wrzasnęli od progu bliźniacy.
Wręczyli każdemu po butelce i usiedliśmy na kanapach. Nie wszyscy się zmieścili więc ja i Jay siedzieliśmy na podłodze opierając się o nogi innych. Przez chwilę oglądaliśmy MTV ale widziałam, że Tomax się nudził. Czekałam tylko aż nie wytrzymają.
- Co porobimy – I bum, Tom nie wytrzymał.
Chciałam się śmiać ale tego nie zrobiłam tylko dalej gapiłam się w telewizor z drwiącym uśmieszkiem.
- To może zagramy w butelkę – Zaproponował Max. Wszyscy się zgodzili, oprócz mnie.
- Oj no, dawaj siostra będzie zabawnie – Namawiał mnie Zack. Ja dalej obstawiałam przy swoim.
- Nie bo będziecie się nade mną znęcali – Powiedziałam naburmuszona.
Niech nie będzie im tak łatwo. Mogą się czasami potrudzić. Założyłam ręce na piersi i byłam uparta w swoim postanowieniu.
Po 10 minutach nie mogłam wytrzymać i zaczęłam się z nich śmiać.
- Jasne, że z wami zagram, głąby – Stwierdziłam jak przestałam się śmiać.
- Jeeeeej – Krzyknęło The Wanted na raz.
Wszyscy usiedliśmy na podłodze. Do gry wzięliśmy jedną z opróżnionych butelek po piwie.
- To kto zaczyna – Zapytałam.
- Z tego, że jesteś jedyną dziewczyną w tym gronie, butelka jest twoja – Jay podał mi szkło.
- Dżentelmen od siedmiu boleści się znalazł – Prychnęłam i zabrałam mu z ręki narzędzie tortur. Położyłam je na podłodze i zakręciłam. Wypadło na Toma.
- Pytanie czy wyzwanie, słonko – Spytałam słodkim głosikiem. Powachlowałam przy tym rzęsami, tak jak to robią puste blondynki, które próbują poderwać chłopaka.
- Wyzwanie, słoneczko ty moje – Odpowiedział w ten sam sposób co ja zapytałam.
- Rozbierz się do gaci i zapukaj do sąsiadki spod jedynki. Kiedy otworzy, wejdź do jej mieszkania i zatańcz jakbyś był striptizerem – Wymyśliłam.
Moi bracia zaczęli się śmiać bo wiedzieli jaka jest pani Jones. Brunet rozebrał się i wyszedł.
- Nie mogę tego przegapić – Powiedziałam i poszłam za nim.
Przez cały czas chciało mi się śmiać. Jak byliśmy pod właściwymi drzwiami schowałam się na schodach. Włączyłam jeszcze kamerę w telefonie i zaczęło się.
Pani Jones otworzyła drzwi i zdziwiła się na widok chłopaka w samych bokserkach. Ten nic nie mówiąc wparował jej do mieszkania. To co tam się działo, po prostu nie dało się tego opisać.
 W moim ukryciu wręcz sikałam ze śmiechu. Jak Tom skończył tańczyć, pani gospodarz wygoniła go z wałkiem i patelnią w dłoni. Ten uciekał co sił w nogach. Zaraz jak przekroczył próg, zamknęła drzwi na wszystkie spusty.
Wyłączyłam nagrywanie i schowałam telefon aby brunet się nie zorientował, że jego „występ” został uwieczniony.
- Kim jest ta psychiczna kobieta – Zapytał przerażony.
- Pani Jones to najbardziej wredna i dziwna staruszka tutaj. Wszystko co spotka na swojej drodze, krytykuje i rozpuszcza plotki. Na dodatek jest to jeden z tak zwanych moherowych beretów – Mówiłam prze śmiech.
Nie mogłam się powstrzymać. Na samą myśl o tym chce mi się śmiać. Aby utrzymać się w pionie musiałam podtrzymać się Toma. Był naburmuszony, aż do wejścia do mieszkania.
- I jak, zrobił to – Dopytywał się Zack.
Ja tylko pokiwałam głową na tak, bo nie mogłam mówić ze śmiechu.
- I wrócił bez uszczerbku na zdrowiu – Śmiał się Jason pytając. Ja znowu pokiwałam głową.
Usiadłam z resztą i czekaliśmy na Tomusia, aż do nas dołączy. Jak wrócił do nas graliśmy dalej. Na mnie butelka nie chciał trafić. Prze ten czas były najróżniejsze zadania i pytania. W pewnym momencie Jason zakręcił i wypadło na Jaya.
- Co wybierasz…
- Wyzwanie – Jay nie dał mu nawet dokończyć zdania.


Siemson :)
Udało mi się dzisiaj usiąść przy komputerze i napisać ten rozdział. Nie wiem kiedy pojawi się następny. Prawdopodobnie nie wcześniej niż w następny weekend. Ale może być też tak, że będzie w środę albo czwartek. Nie wiem. A jak myślicie, jakie będzie zadanie Jaya??? :D Czekam na wasze propozycje.
Pozdrowionka :*