sobota, 15 marca 2014

Rozdział 17

~~~ Anabell ~~~
Jejku, dzisiaj idę na randkę. I to na dodatek z Nathanem Syksem. Nie mogę się jej doczekać. Zwlokłam się z łóżka o 8 rano, aby porządnie się przygotować. Poszłam wczoraj specjalnie wcześniej spać.
Stanęłam przed otwartą szafą i nie wiedziałam co wybrać.
- Mamo – Wrzasnęłam na cały głos. Wiedziałam że już nie śpi. Budzi się zawsze o 7 lub wcześniej.
W tym samym czasie dostałam sms’a od Natha.
Bądź gotowa na 12 :* Ubierz się wygodnie!!! :D
Zdziwiłam się. Jak to mam wygodnie się ubrać? To co ja mam na siebie założyć ?!
- Co chciałaś kochanie – Zapytała moja mama w progu.
- Pomóż wybrać mi coś, w czym mogę iść na randkę – Poprosiłam ją.
- No dobrze, a myślałaś już o czymś – Dopytywała się.
- Nie mogę się na nic się zdecydować – Marudziłam.
Po pół godzinie miałam skompletowany strój (bez marynarki). Z ubraniami poszłam do łazienki. Po załatwieniu człowieczych spraw i wzięciu prysznica, ubrałam się i zajęłam się włosami.
A tutaj znowu miałam dylemat. W końcu zdecydowałam się na kłosa narzuconego na ramię. Z makijażem poszło mi łatwiej. Wyszło na to że kiedy wyszłam byłą już 11. Zobaczyłam się w wielkim lustrze które stało u mnie w pokoju. Byłam całkowicie zadowolona z efektów.
Zeszłam na dół cała w skowronkach. Kiedy weszłam do kuchni, od razu zaburczało mi w brzuchu, czując jajecznicę.
- A co ty taka wesoła dzisiaj – Zapytał mój tata.
- Bo wychodzę dziś na randkę – Uśmiechnęłam się promiennie.
- A znam tego chłopca Anabell – Zadał pytanie unosząc brew.
- Z tym Nathanem wychodzi, Nicolas – Odpowiedziała mu mama.
- No to baw się dobrze kochanie – Dał mi całusa w policzek i wyszedł do pracy.
Dostałam śniadanie i szybko je zjadłam. Po zjedzonym posiłku włożyła talerz do zmywarki i zajęłam się rozmową z rodzicielką. Przerwał nam dzwonek do drzwi. Założyłam tylko buty i dawno zabraną Alyson czarną, skurzaną kurtę i wyszłam.
- Wow… - Powiedział tylko  Nathan na mój widok. W ręku trzymał bukiet Pelargonii. – To dla ciebie – Podał mi go z uśmiechem.
- Dziękuję. Skąd wiedziałeś, że to jedne z moich ulubionych – Zapytałam.
- Skrzaty mi powiedziały – Wyszczerzył się. – Wyglądasz pięknie – Powiedział mi. Zarumieniłam się tylko na jego komplement. – I ślicznie się rumienisz – Zaśmiał się.
- Dziękuję – Przez to, że tak mówi stałam się bardziej nieśmiała. Spuściłam głowę na dół, tak że zjechały mi włosy na twarz.
- Poczekaj chwilę, wstawię tylko kwiaty do wody – Stwierdziłam i z powrotem weszłam do domu. Wzięłam jakiś wazon i wlałam do niego cieczy i wsadziłam bukiet. Postawiłam to na stole i ruszyłam w stronę dworu.
- To idziemy – Zapytał jak wyszłam.
- Jasne – Uśmiechnęłam się do niego.
Szliśmy około 30 minut. Nie poznawałam okolicy gdzie mnie zaprowadził.
- Gdzie my jesteśmy – Spytałam ciekawa.
- Niedaleko naszego celu – Odpowiedział tajemniczo.
Po pięciu minutach staliśmy pod jakąś kamienicą. Weszliśmy do środka i okazał się, że to kręgielnia.
- Nath – Spuściłam wzrok na moje buty.
- Tak – zapytał odwrócony do mnie.
- Ja nie umiem grać – Przyznałam się.
- To nic nauczę cię – Zaśmiał się.
- Naprawdę? Zawsze chciałam zagrać ale nie wiedziałam gdzie jest jakakolwiek kręgielnia – Popatrzyłam na niego z nadzieją w oczach.
- Oczywiście – Uśmiechnął się do mnie. – Jaki masz rozmiar buta – Spytał kiedy podeszliśmy do lady.
- 37 – Podałam mu numer.
- Masz to twoje, a tam jest nasz tor – Pokazał na ostatni.
Podeszliśmy do swojego miejsca i założyliśmy obuwie. Zaczęła się gra. Szło mi fatalnie ale Nathan mi pomagał. Na szczęście szybko załapałam o co w tym chodzi i wymiatałam na torze.
Graliśmy tak dopóki ręce nas nie bolały. Wyszliśmy z kamienicy i nie wiedziałam co robić. Nie chciałam się jeszcze z nim rozstawać.
- Wiesz co, może poszlibyśmy do mnie i do domu, posiedziałabyś nami, a my nie musimy się rozchodzić – Zaproponował z jakimś błyskiem w oku.
- Jasne – Ucieszyłam się. Chciałam zobaczyć ich dom.
Ruszyliśmy w tym samym kierunku co przyszliśmy ale szliśmy innymi uliczkami. Przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy.



Witam w tę jakże długą sobotę :) Od 10 do 18 siedziałam w kościele i miałam nauki do bierzmowania. Jedynym pocieszeniem w tym było, że nie siedziałam tam jednak od tej 9 do 20. Później zajęłam się pisaniem rozdziału którego miałam tylko początek i dopiero skończyłam. Jestem po prostu padnięta. Niestety zauważyłam też że coraz mniej osób czyta to opowiadanie. Nie jestem pewna czy kontynuować to. Proszę, jeśli ktoś czyta czy może pozostawić po sobie ślad w postaci komentarza??? I chyba od następnego rozdziału będę dodawać następne dopiero kiedy będą przynajmniej 2 komentarze. Ale to zobaczy się po tym rozdziale.
Pozdrawiam wszystkich :* 

2 komentarze:

  1. Heeeej Kochana! Ale miałaś tempo z dodawaniem rozdziałów ;o Wchodzę po nieobecności na bloggerze, żeby poczytać zaległe blogi a u Ciebie miałam trzy rozdziały do przeczytania! :D
    No powiem CI, że randka fajna ;d Aż nabrałam ochoty, żeby pójść na kręgle *.* Pamietam, jak byłam pierwszy raz, to jak się nauczyłam o co w tym chodzi, to tak jak Anabell zaczęłam wymiatać i ograłam wszystkich ;D
    Czekam na kolejny, Kochana! Wenyy! :) :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej:)
    Twoje opowiadanie jest bardzo ciekawego. Codziennie sprawdzam czy nie dodałaś nowego rozdziału. Każdy kolejny rozdział czytam z ogromnym zaciekawieniem. Mam nadzieję że rozdziałów będzie dużo więcej.:)
    Życzę weny i z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń