niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 10

Ważna notka pod rozdziałem.


~~~ Alyson ~~~
- Okej… Dobra, nie mam pojęcia co powiedzieć. Więc po prostu powiem, cześć, nie będę się przedstawiać, bo i tak wszyscy wiedzą kim jestem i narka. Sorry, ale za sukces nie mam komu dziękować – Wyrwałam siatkę z pieniędzmi, z ręki bruneta i zeskoczyłam z podwyższenia.
Wszyscy śmiali się z miny chłopaka, a ja szłam w stronę mojej brygady. Zauważyłam, że przez cały czas, Jay przyglądał mi się z uśmiechem. Podeszłam do mojego samochodu i zostawiłam wygraną w bagażniku. Włączyłam alarm i poszłam do reszty.
- Ty mała dziwko, to nie możliwe, że to ty wygrałaś. Ja byłem sto razy szybszy – Nagle podszedł do mnie jakiś nowy i wrzeszczał na mnie.
Ja tylko spojrzałam na niego i uniosłam brew. On jeszcze bardziej się wściekł i rzucił na mnie. Ja się schyliłam, ale moi bracia zdążyli zareagować. Złapali go za ręce i próbowali go uspokoić. Wyrywał się, ale z Jasonem i Zackiem nie miał szans. Oni byli od niego dwa razy więksi i silniejsi. Jak się trochę zmęczył podeszłam do niego i uderzyłam pięścią w nos. Miałam przy tym twarz bez wyrazu. Krew mu się polała, ale chyba nie złamałam mu nosa. Chłopaki go puścili i odeszliśmy od niego.
- Zapłacisz mi za to suko – Krzyczał w moją stronę, łapiąc się za nos.
Ja to zignorowałam, ale Zack nie. Poczekał, aż odsunie rękę i walnął go z całej siły.
- To było za przezywanie mojej siostrzyczki – Wywarczał do niego. Uderzył go jeszcze raz. – A to na zapas, żebyś się więcej o niej nie zbliżał, dupku – Teraz nos, na pewno, był złamany.
Przyzwyczaiłam się do takich wydarzeń, bo co jakiś czas się to zdarza. Brat wrócił do nas i doszliśmy do zespołu.
- Co to, do cholery, było – Wrzasnęli razem chłopcy.
- To normalne, nie może przeboleć, że kobieta go pokonała – Wzruszyłam ramionami i złośliwie się uśmiechnęłam. Wszyscy zaczęli się śmiać z mojego komentarza. Przyglądałam się im tylko, jak uspokajają swój napad.
- To ja, mimo wszystko, nigdy nie byłbym zdolny do czegoś takiego jak on, szczególnie tak piękną kobietę – Powiedział Jay, który jako pierwszy się uspokoił.
- Uważaj, bo się zarumienię – Stwierdziłam zgryźliwie.
- Uuuuuuu… - Krótko mówiąc, chłopaki. Dziewczyny za to zachichotały.
- Poza tym nigdy, nie mów nigdy, kotek – Powiedziałam słodkim głosikiem.
Atmosfera do końca była gorąca. Wszyscy pili i świętowali. Około 2 w nocy zakończyła się tutaj impreza, więc The Wanted zaprosiło nas do siebie. Ja z Aną, nie miałyśmy ochoty, więc wróciłyśmy do mojego mieszkania.
Zdjęłyśmy buty i kurtki. Poszłam do swojego pokoju przebrać się w piżamę i zmyć makijaż, a blondynka do gościnnego. 30 minut później podeszłam do drzwi, za którymi jest przyjaciółka.
- Anabell – Zapukałam. Stanęła w nich przebrana dziewczyna. – Idziemy pooglądać jakiś film – Spytałam jej.
Kiwnęła twierdząco głową i zeszłyśmy na dół. Ana wybierała film, a ja miałam zadbać o prowiant. Zabrałam popcorn i chipsy , a do picia wodę i jakieś soki. Położyłam to wszystko na stoliczku. Poszłam jeszcze do góry po koce. Zeszłam i położyłam się na kanapie w stronę telewizora. Blondynka akurat skończyła włączać DVD. Wybrała dzisiaj naszą ulubioną komedię „Mroczne Cienie”. To jeden z niewielu filmów, które obie lubimy. Innym takim jest „Król Lew”. Ale co roku dochodzi, do tej krótkiej listy, przynajmniej jeden film.
Nie za często Anabell nocuje u mnie, a ja u niej nigdy tego nie robię, ze względu na jej rodziców. Dzięki ich pracy prawie cały czas spędzają w domu i nigdy nie wyjeżdżają. Jej ojciec jest prezesem jakiejś firmy komputerowej, a matka dekoratorką wnętrz. I są zagorzałymi katolikami. A ja według nich jestem zła i sprowadzam ich córkę na złą drogę. Co jest zupełną nieprawdą, bo gdyby tak było, to ona była by już taka jak ja. A tego żadna z nas nie chce, ponieważ inaczej ze sobą byśmy nie wytrzymały. Brakowałoby mi jej pouczania, uwag i niepotrzebnych rad. Uwielbiam ją taką jaka jest.
W czasie filmu, komentowałyśmy każdy fragment, jak to mamy w zwyczaju. Pod koniec, zrobiłam się senna i powieki strasznie mi się lepiły. Na szczęście zostało tylko kilka minut. Kiedy się skończyło zebrałyśmy śmieci ze stołu. Wyłączyłam telewizor i odtwarzacz, i skierowałam się do pokoju. Krzyknęłam jeszcze do Any dobranoc i położyłam się.
Niestety nie dane mi było zasnąć, bo ktoś zaczął się dobijać do drzwi od mieszkania. Jak schodziłam po schodach, wiedziałam już kto to. Moi bracia raczyli wrócić o tej 4 nad ranem. Ale sądząc po głosach nie byli sami. Ktoś przyprowadził ich do mieszkania.
Otworzyłam drzwi, a za nimi, tak jak przypuszczałam, byli Jason i Zack totalnie pijani. Bałwany podpierały się na Jayu, który nie był tak nawalny, ale humoru mu nie brakowało.
- Pseplasam, ze tak późno, ale wceśniej się nie dało – Wyseplenił jeden z bliźniaków. Ja tylko przewróciłam na nich oczami i wpuściłam do domu.
- Wejdź i usiądź na kanapie. Zaraz do ciebie przyjdę – zwróciłam się do loczka i zaprowadziłam braci do ich pokoi. Jak tylko przystawili głowy do poduszek, usnęli. Zeszłam na dół i zrobiłam Jayowi herbatę. Usiadłam z nim i zapadła cisza. On pił, a ja myślałam nad tym co dzisiaj się działo.
- Dzięki, ale muszę już iść do domu. Tu masz klucze do samochodu chłopaków. To do zobaczenia – Powiedział i wstał. Oddał mi kluczyki i pożegnałam się z nim. Zamknęłam drzwi, odłożyłam własność Jasona na półkę i poszłam do łóżka. Byłam tak zmęczona, że po chwili już spałam.




Mam nadzieją że rozdział się spodoba. Niestety nie wiem kiedy pojawi się kolejny, ponieważ jutro idę na badania i nie wiem czy nie zostanę dłużej w szpitalu. Jeśli jednak nie zostanę, postaram się wstawić w środę albo czwartek. Zobaczymy jak to będzie, więc do następnego.
Pozdrawiam :)

2 komentarze:

  1. *0* uwielbiam tego bloga :0 tak się wciągnęłam, że czytam i czytam.... a tu nagle 10 rozdział ! No nieźle, nieźle :3 coś mi się wydaje, że Lisie się Jay podoba.... i wzajemnie :D a ten palant który jej groził... nie mam niestety dobrego przezucia. On jest niebezpieczny. Bardzo niebezpieczny. On jeszcze kiedyś zrobi krzywdę Lisie, mam takie wrażenie. Nie mogę doczekać się nexta ! Słońce, mam nadzieję, że z Twoim zdrowiem wszystko jest/bedzie dobrze
    Wenyyy :* :* :*
    Ps. Mogłabyś usunąć weryfikację obrazkowa? Bo (jak zwykle ja xd) mam z nią kłopoty ;-; byłabym wdzięczna :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadłam i przeczytałam Twoje opo :) Dzięki, że mnie o nim powiadomiłaś!:)
    Świetnie opisałaś te całe wyścigi, można by pomyśleć, że sama bierzesz w takich udział ;P
    Oj ciagnie Lisę do Jaya i odwrotnie... ;d Coś czuję, że z tego coś będzie ^^
    Życzę Ci duuużo zdrowia, bo widzę że jakies problemy z nim masz :(
    I czekam na kolejny! :) :*

    OdpowiedzUsuń