niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 4

~~~ Alyson ~~~
Jak dojechałam pod Westfield London, zaparkowałam pod wejściem co było nie lada wyczynem. Było to jedyne miejsce tak blisko. Wysiedliśmy z samochodu, włączyłam alarm i ruszyliśmy w stronę galerii. Zaraz po przejściu przez drzwi weszłyśmy do pierwszego sklepu. Były tam fajne ciuchy ale nic dla siebie nie znalazłam. Za to Anabell znalazła sobie różową sukienkę w kropki.
W następnych sklepach było sporo fajnych rzeczy. Nakupowałyśmy bardzo dużo ubrań.  Moi bracia byli obładowani torbami, jak wychodziłyśmy z zakupów. Długo by wymieniać, co kupiłyśmy. Ale stwierdziłyśmy, że mamy wystarczająco biżuterii więc takowej nie kupiłyśmy. Chłopaki zapakowali torby do bagażnika i obaj usiedli z tyłu na miejscach. Ruszyłam do naszego mieszkania.
- Ana, a ty jedziesz z nami na wyścigi – Zapytał Jason. No tak oni nic nie wiedzieli.
- Tak. Dlaczego pytasz – Odpowiedziała dziewczyna.
- A nic, tylko zdziwiliśmy się, bo dawno z nami na nich nie byłaś – Sprostował Zack. Anabell wzruszyła ramionami i w samochodzie zapadła cisza.
- Wiecie podobno Nina ma przyprowadzić swojego chłopaka dzisiaj. Jesteście ciekawi jaki on jest – Spytałam, aby przerwać ciszę.
- Serio? I ty dopiero mi to mówisz – podniosła głos przyjaciółka, patrząc na mnie oskarżycielsko. Ja tylko wzruszyłam ramionami na jej oburzenie.
- Sama, dopiero wczoraj, się o tym dowiedziałam więc nie patrz tak na mnie – odpowiedziałam jej na pytanie.
- Ej nam też tego nie mówiłaś! Jak mogłaś, skoro wiedziałaś, przed tym jak z nami oglądałaś, w nocy, telewizję – Oburzyli się braciszkowie. Wiem że zrobili to dla żartów, bo ich to niezbyt obchodzi. Więc zignorowałam ich i prowadziłam dalej w ciszy.
Ja dojechałam pod blok, zaparkowałam na parkingu i wysiadłam z samochodu. Reszta poszła w moje ślady więc zabraliśmy zakupy i wjechaliśmy windą na piętro. Zack otworzył drzwi i wpuścił nas do środka. Ja z blondynką poszłam do mojego pokoju przebrać się, a chłopaki do swoich.
Najpierw przebrała się Ana. Według mnie wyglądała trochę za grzecznie jak na taką okazje, ale cóż. Po niej poszłam ja i ubrałam się. Rozczesałam włosy i wzięłam kosmetyki do pokoju. Umówiłyśmy się, że zrobimy sobie makijaże nawzajem. Najpierw Anabell pomalowała mi oczy, a później usta czerwoną szminką. Następnie ja zajęłam się jej makijażem. Jak skończyłam, byłam zadowolona z efektów.
Przyglądnęłyśmy się w wielkim lustrze u mnie w pokoju i wyglądałyśmy niesamowicie. Jak zwykle byłyśmy swoimi przeciwieństwami. Jak tak zachwycałyśmy się efektami naszej pracy dostałam sms’a od Niny.
Zabieram jeszcze 6’ciu znajomych ze sobą i mojego chłopaka. Pomożesz mi, ich przypilnować??? Nie chcę, żeby się pogubili, wśród tego tłumu, jaki będzie dzisiaj. A ty kogo zabierasz ze sobą, oprócz braci???
Odpisałam jej:
Zabieram jeszcze ze sobą Anabell. I , że ci pomożemy ich uporządkować. Do zobaczenia, na miejscu… :*
Po chwili, dostałam odpowiedź:
Do zobaczenia :*
Po tej wymianie zdań, zeszłam na dół z Aną i czekałyśmy na moich braci. Oni, jak to oni ubrali się tak samo. Zawsze się zastanawiam, dlaczego to robią skoro i tak nikt, oprócz mnie ich nie rozróżnia. 


Siema :D Coraz mniej czasu jest na pisanie, a ferie się jeszcze nie skończyły. Ale na szczęście mam napisane trochę naprzód więc myślę, że nie będzie z tym większych problemów. Nie mam zdania o tym rozdziale, sami zdecydujcie jaki on jest.
Pozdrowienia :*
P.S. Wczoraj zapomniałam napisać, że jeśli ktoś chce zobaczyć listę zakupów Alyson i Anabell to napiszcie pod rozdziałem. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz