środa, 12 lutego 2014

Rozdział 8

~~~Alyson~~~
Nie wiem ile tak patrzyłam w jego oczy, ale nie mogłam się od nich oderwać. Dopiero jak ktoś szturchnął mnie w ramię oprzytomniałam. Okazało się, że to Jason, który przyszedł powiedzieć, że czeka na mnie na mecie. Wtedy dopiero zauważyła, że to już jego wyścig. Naprawdę długo musieliśmy tak stać z tyłu i spoglądać na siebie.
- Jason przekaż reszcie, żeby też już jechali, bo szybko to pójdzie – Krzyknęłam jeszcze do brata i odwróciłam się do Jaya. – Powinieneś zabrać się z nimi – Powiedziałam do chłopaka.
- A dlaczego nie mogę jechać z tobą – Zapytał.
- Ponieważ, ja jadę w następnym wyścigu, a uwierz mi, nie chcesz być na miejscu pasażera. Poza tym przeszkadzałbyś mi – Stwierdziłam.
- To ty też jeździsz w tych wyścigach – Był tym zszokowany. – Czekaj, z tego co zrozumiałem z twoich tłumaczeń, wyścig po Jasonie jest ostatni. Czyli piątka najlepszych. Ty do niej należysz – Podnosił głos przy każdym kolejnym słowie.
- Tak – Odparłam i wzruszyłam przy tym ramionami. Kiwnął głową zamyślony i poszedł do reszty.
Ja się odwróciłam w stronę Ferrari i otworzyłam drzwi. Sięgnęłam po mojego GPS’a i wprowadziłam do niego trasę. Ustawiłam na miejscu i zostawiłam. Cały plac już opustoszał, tylko zostałam ja oraz pozostała czwórka. Był dzisiaj to Alex, Ray, Dash i Mayson. Była jeszcze Trish, która macha chustką i wyznacza start.
Wszyscy ustawiliśmy się na starcie. Gdzieś tutaj są kamery, więc na mecie wszyscy widzą nasz początek. Jason i reszta kończą już jazdę i za chwilę ruszamy. Czekamy kilka minut i tylko słychać warczenie silników. Tylne koła za boksowały.
Chustka opuszczona i jedziemy.. Ruszyłam z miejsca z piskiem opon. Szybko wyszłam na prowadzenie, ale na ogonie siedział mi samochód Alexa. Mogłam się tego spodziewać, skoro od kilku lat jest w czołówce. Zawsze był trudnym przeciwnikiem. Co chwila jeden, drugiego wyprzedzał. Nagle przed nami wyjechała ciężarówka. Próbowaliśmy ją wyminąć, ale się nie dało.
Alex zepchnął mnie na łąkę, która była obok drogi. Straciłam na chwilę kontrolę nad Ferrari. Do mety został 1km, a przede mną była rzeka. Zobaczyłam swoją szansę w pagórku zaraz przed spadem do wody. Wjechałam na niego i leciałam w stronę ulicy.



Wyszedł dzisiaj krótki, ale to przez brak czasu na pisanie. Mam nadzieję, że chociaż się spodoba. W weekend postaram trochę nadrobić rozdziałów. W tym tygodniu pojawią się przynajmniej 2.
Pozdrawiam :)
P.S. Jeśli ktoś to czyta to proszę o pozostawienie po sobie jakiegoś śladu. Przez to będę wiedziała, że kogoś interesuje to co piszę tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz